Oczami Germana Castillo
Po tym jak Angeles poszłam po Federic'a do Pabla, ja i Ramallo zajeliśmy się papierkową robotą. Zajęło nam to chyba z jakieś 3 godziny. Angeles do tej pory nie wróciła, zacząłem się martwić.
Weszłem do garażu, samochód Angie właśnie parkował.
Wyszła z pojazdu i uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć Angie, co tak długo cię nie było? - dlaczego ją o to zapytałem? Przecież nie jesteśmy razem.
- Byłam jeszcze na zakupach - powiedziała i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Poczekaj tu chwilkę - powiedziała i zaczęłam szukać czego w torebce.
- Zamknij oczy German.
- Ale nie zrobisz mi nic złego? - zapytałem rozbawiony.
- Nie bój się. No zamknij te oczy.
Tak ja kazała zamknąłem oczy, Angie ujęła moją dłoń i położyła coś na niej.
- A teraz otwórz oczy - zrobiłem to co kazała.
W rękach trzymałem małe białe pudełeczko.
Otworzyłem je i ujrzałem białe spinki do koszuli
- Mam nadzieje że się ci podobają - przytuliłem ją do siebie
- Z jakiej to okazji? - zapytałem gdy się puściliśmy.
- Za te siniaki które masz prze ze mnie. - spuściła głowę.
- To nie twoja wina, gdybym mógł cofnąć czas, zrobił by to jeszcze raz.
Złotowłosa spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję - pocałowała mój policzek.
Angeles obeszła mnie i i otworzyła bagażnik, był cały zawalony jakimiś torbami i kartonami.
- Daj pomogę ci - schowałem pudełeczko do jednej z kieszeni marynarki.
- Dam sobie radę - upierała się gorliwie.
- Nalegam.
- Dobrze, weź te torby i zanieś je do mojego pokoju - powiedziała i wręczyła mi wszystkie torby jakie były w bagażniku a było ich chyba z 20.
Wyszłem z Garażu i podreptałem do pokoju Angeles, na szczęście drzwi były otwarte więc lekko w nie kopnąłem by się otworzyły bardziej.
Położyłem torby na łóżku i wróciłem do garażu. Angie właśnie wyciągała synka z auta, przy drzwiach były jeszcze wózek i krzesło do karmienia.
- To ja wezmę jeszcze to, a ty weź Federica - zabrałem krzesło i wózek.
Na szczęście nie musiałem tego taszczyć aż na górę, ponieważ złotowłosa powiedziała że jak nie będzie przeszkadzać to mam to zostawić pod schodami i tak też zrobiłem.
- Dziękuję za pomoc - nagle w całym domu zabrzmiał dzwonek do drzwi, nie chętnie poszedłem otworzyć. W drzwiach stał Diego (stała syrenka Mili).
- Czego chcesz?
- Zobaczyć się z moim synkiem i moją żoną - wszedł do domu i zaczął się rozglądać.
Angeles stała z Federiciem przed schodami.
- Diego co tu robisz i czego chcesz? - zapytała oschle.
- Chciałem się zobaczyć z moim synkiem - podeszedł do Angeles.
- Będziesz się widywać z Federiciem po rozprawie i w wyznaczone dni.
- A co z domem? - zapytał.
- sprzedamy je a pieniędzmi podzielimy się na pół, a teraz przepraszam ale muszę nakarmić mojego synka.
Angeles bez słowa weszła po schodach i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
- Pora żebyś sobie poszedł - powiedziałem łagodnie ale jednak z pogardą.
- Nie łódź się że ona do ciebie wróci - rzekł i wyszedł trzaskając drzwiami.
Postanowiłem że zajrze do Valeri. 25 schodków, 10 metrów korytarza i już byłe przed drzwiami do jej pokoju. Po słowie ,,proszę'' weszłem do jej pokoju. Niebieskooka stała przed lustrem i przyglądała się sobie.
- Cześć German, siadaj sobie - usiadła na łóżku.
Poklepała miejsce na którym chwilkę później usiedłem.
- Co cię sprowadza ? - uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Trochę głupio mi o tym mówić tobie ponieważ byliśmy razem - zawstydziłem się przy niej.
- Ale teraz jesteśmy przyjaciółmi i możesz mi mówić o wszystkim.
- No dobrze więc chodzi o...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz