W drzwich stał Diego. Od razu rzuciął się mu na szyję i ucałowałam jego usta.
- Co ty tu robisz? - zapytałąm radosna.
- Lot został przesumięty na jutro więc postanowiłem ci zrobić niespodziankę.
- Jesteś kochany.
Weszliśmy do salonu, wszyscy patrzyli na nas z uśmiechami. Nagle Diego uklękną prze demną i wyją z kieszeni małe pudełeczko - Kochanie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie jeszcze raz?
Otworzył pudełeczko i ujrzałam złoty pieścionek z brylantem.
- Oczywiście że tak - powiedziałam a Diego włożył mi na palec pierścionek.
Wstał a ja pocałowałam go w usta, oczywiście odwzajemnił pocałunek. Do moich uszu doszły wiwaty i oklaski, po chwili skączyliśmy się całować, spojrzeliśmy sobie w oczy. Ah mogłam bym tak stać godzinami.
- To co? Może sprubujemy tego tortu? - zapytała Violetta.
- Dobry pomysł - powiedział Diego.
Podeszliśmy do stołu, każdy zają swoje miejscie prucz mnie i Dieg'a, ponieważ kroiliśmy tort w kształcie Prezętu.
No no Olgo przeszłaś samą siebie.
- Diego idz po Federica do mojeo pokoju - poprosiła gdy skączyliśmy kroić tort.
- Dobrze.
Diego poszeł po Federica do moejgo pokoju a ja zajełam swoje miejsce. Zkosztowałam tortu, był prze pyszny. Po chwili obok mnie usiałd Diego z Federiciem na rękach.
- Daj mi go, ty sobie zjec, tort jest pyszny. - powiedziałam i wziełam go na ręce.
- Kochanie Federico jest pewnie głodny.
- Dobry pomysł wezmę go do kuchni - wstałam od stołu i poszłam z Fede do kuchni.
W kuchni była Olga która przy gotowywała jakieś potrawy.
- Olgo, mogłabyś potrzymać Federica a ja zrobię mu mleko.
- Dobrze kruszynko - wzieła Federica na ręce.
Wyciągłam z szafki butelkę z smoczkiem,
mleko i specialny proszeko do mleka. Rozgotowałam mleko i wlałam je do butelki, dodałam jeszcze łyżeczkę proszku i do pożądku wymieszałam.
Zabrałam Federica od Olgi, podziękowałam jej za pomoc i zaczełam karmić mojego synka.
Jest taki drobniutki, taki malutki, taki bezbromny. Jeszcze kilka miesięcy temu rozwijał się w moim brzuchu, pod moim sercem. Ah jakie to było piękne, ale dziś jest tu ze mną, mogę go tulić, całować, patrzeć jak się rozwija i być z nim codziennie od dnia jego narodzin. Jestem szczęśliwą matką i żoną. Violetta i Federico są dla mnie najważniejsi, oddałam był za nich życie.
Po chwili butelka była już pusta, a Federico miał pełem brzuszek. Wstałam z krzesła i popędziłam z Fedriciem do salonu. Goście właśnie kończyli jeść tort naszej kochanej Olgi, zajełam swoje miejsce obok Dieg'a.
- I co? Jak tort smakował? - zapytałam uśmiechając sie w jego stronę.
- Prze pyszny, a Federico najedzony??
- Zjadł całą butelkę, pewie był głodny. - powiedziałam i pogłaskałam dielikatnie Federic'a po główce.
- Może pujdziemy do ogrodu? - zapytał.
- Jasne choćmy, podaj mi wózek - poprosiłam mojego męża.
Diego poszedł po wuzek do przedpokoju a ja wstałam z krzesła.
Po chwili Fede znajdował się w wózku a ja i Diego spacerowaliśmy po ogromnym ogrodzie rodziny Castillo. W oddali zobaczyliśmy altankę, postanowiliśmy tam wejść. Usiadlimy na małej drewnianej ławeczce.
- Jest taki śliczny- powiedziałam wskazując na Federic'a.
- Po mamie - powiedział mój towarzysz uśmiechając się promiennie od uch do uch.
- Hmmm a mi sie wydaje że po tatusiu.
- Synek Tatusia - powiedział Diego a ja się w niego wtuliłam.
- Kocham cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też Angeles, ja ciebie też - powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej.
Jego twarz była coraz bliżej i bliżej, w końcu nasze usta połączyły się w jeden namiętnym pocałunek. Kochałam te uczucia, miłość, namiętność, bezpieczeństwo i pożądanie. Na chwilę przestaliśmy sobie skradać pocałunki, żąby złapać oddech.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie - wyszeptał mi do ucha.
- A ty jesteś najlepszym mężem na świecie i nie oddam cię za żadne skarby.
- To ja cię nigdy nie oddam. - powiedział i pocałował mnie za skoczenia w usta.
Troche zaskoczona oddawałam każdy pocałunek. Jednak po chwili chuchnełam mu w twarz. Szokda że nie widziął swojej miny.
- Ej to nie Fair!!!! - powiedział obużony.
- To bardzo Fair!! - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Może już wrucimy do mieszkania, zaczyna robić się ciemno.
- Dobrze, choćmy.
Złapałam za tz. rączkę od wózka i skierowaliśmy się do drzwi tarasowych.
***
Impreza właśnie się kończyła a ja i Diego chowaliśmy /przed gwałcicielami/ talerze do zmywarki.
- Ja dokońćzę, ty idz na górę - powiedział Diego.
- Dziękuje kochanie - powiedziałam i pobegłam do łazięki.
Wziełam szybki i ożeźwiający prysznic, ubrałam się w moją ulubioną koszule nocną w małe serduszka. Założyłam jeszcze szlafrok i poszłam do mojego pokoju.
Jak się wam podobało.
Jeden komentarz jutro Next
:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz